koszt uczciwości
Ostatnio spotkała mnie pewna niecodzienna sytuacja. Korzystając z serwisu aukcyjnego nabyłem pewien przedmiot, który na moje amatorskie oko był całkiem pieczołowicie oddającą oryginał podróbką. Na tyle wiernie, że korzystanie z niego pewnie nie sprawiałoby mi żadnych kłopotów użytkowych – fakt jednak pozostaje faktem, starałem się więc wczuć w rolę ofiary i zobaczyć, co można w takiej sytuacji zrobić. Zacząłem od eksplorowania ścieżki oficjalnej – okazuje się, że serwis zainicjował specjalną koalicję, zrzeszającą producentów, których marki najczęściej narażone są na nielegalne kopiowanie. Teoretycznie każdy z jej członków może służyć pomocą w sytuacji, w której się znalazłem.
Tak się złożyło, że w tym samym okresie załatwiałem interesy z jednym z wspomnianych koalicjantów. Korzystając z okazji, zapytałem, jak wyglądają ich dotychczasowe doświadczenia i na jaką konkretnie pomoc mógłbym liczyć. Dziwne, ale dowiedziałem się, że do tej pory praktycznie nie mieli żadnych zgłoszeń, a ich rola w dużej mierze sprowadza się do wykonania ekspertyzy.
Komu powinno zależeć na uczciwych transakcjach? Właściciel serwisu aukcyjnego pobiera prowizję od każdej transakcji, nie spodziewałbym się więc po nim wyjątkowej aktywności śledczej (wystarczyłoby przecież wprowadzić regularną moderację ofert). W tłumie sprzedawców znajdą się oczywiście tacy, którzy mają nieczyste intencje. Część z kupujących zapewne zdaje sobie sprawę i korzysta z tego procederu. Może więc faktycznie nie ma poszkodowanych? Skoro moje ulubione medium uważa, że pewne trendy są nie do uniknięcia, może faktycznie nie ma o co kruszyć kopii?
PS. Sam wybrałem rozwiązanie alternatywne – zgłosiłem swoje obiekcje sprzedającemu. Wyjaśnił mi, że nie miał o tym fakcie pojęcia oraz obiecał zwrócić pieniądze. I przestałem czuć się ofiarą.